Wzięliśmy dzisiaj Brutka do siebie | 24 czerwca 2011
Wzięliśmy dzisiaj Brutka do siebie. Nikt go nie chciał. Obiecaliśmy umierającej właścicielce, że zajmiemy się najlepiej, jak tylko możemy. 70 letnia samotna kobieta umiera w hospicjum na raka. Miała tylko tego psa. Do hospicjum nie przyjmują ze zwierzętami.
A ten nasz teraz Brutek to ok. 8 letni mix rottweiler, otyły i z długim ogonem. Żeby chociaż ten ogon…mógłby udawać rottweilera. Byłoby łatwiej znaleźć nowy dom. W każdym razie uroda nie jest jego atutem. Już go prawie kochamy, bo ma to „coś” w sobie, bo tak się stara i udaje dzielnego. Przyjechał z całym swoim majątkiem: trzy misie, posłanko, jedzonko. Rozpakował się, poukładał wszystko (od nas dostał dywanik) i wygodnie umościł. Trochę na razie przestraszony, ale rozgląda się z ciekawością. W nocy będzie na pewno mocno spał, tyle dzisiaj było wrażeń. Dwa ostatnie miesiące spędził praktycznie sam w mieszkaniu.
Na najbliższy wtorek umówiona kastracja i wycięcie wilczych pazurów Zuzi.
Chyba niedługo będziemy żegnali się jednak z Barnabą i Kasią. Mamy prawie kolejkę (!) chętnych. Wybieramy dla nich odpowiednie domy. Kasia jest u nas krótko, ale Barnaba to już domownik; będzie smutno gdy pojedzie. Przywieźliśmy go razem z Tolą aż ze schroniska w Kolnie. Tola już o nas zapomniała, ma teraz nowych właścicieli. Barnaba musiał trochę poczekać; początki nie były łatwe, długo czuliśmy respekt.
W przyszłym tygodniu powiększymy się znowu. Czeka już taka jedna bida…
A wracając do urody, to (delikatnie mówiąc) najbardziej oryginalnym bernardynem jest u nas Sebastian. Potem zaraz Marzenka, kolejno Borys, Felek, no i chyba jednak kochany Stefcio. Też jest oryginalny. O Wiktorze nie piszemy, bo ostatnio bardzo wyładniał.