Mało czasu na pisanie | 2 marca 2011
Długo nie pisaliśmy, bo czasu mało i nie starcza na wszystko. Dużo się dzieje ważnych dla nas spraw, a i tych mniej ważnych jest sporo. Powoli idzie wiosna. Nareszcie, bo wszystko ma swoje granice i ciągniemy już resztkami psychicznymi. Dzisiaj po raz pierwszy porządnie zaświeciło słońce i od razu wiatr w żagle, aż chce się żyć. Zwierzęta też mają dosyć tych mrozów. Wygrzewały się dzisiaj wszystkie powyciągane i szczęśliwe. Jeszcze moment i powyciągamy słomę z kojców i zagród i powkładamy do bud koce. To jest dopiero robota z tą słomą na wiosnę. Trzeba wszystko powywozić taczkami poza teren ze zwierzętami, zmieszać z wapnem i zabezpieczyć. Za rok nie będzie śladu. Tych taczek będzie około setki. Nikt nie uwierzy, że tak ciężko będzie pracowała kobieta, która na codzień ma pod opieką kilkadziesiąt naszych psów i konie i sama prowadzi jeden z naszych ośrodków. No i trzeba porządnie posprzątać i zdezynfekować cały teren. Ludziom wydaje się, że „fundacje” to sztab ludzi i sympatyków zawsze skorych do pomocy. Wcale tak nie jest. Może i dużo sympatyków, ale do realnej codziennej pracy, takiej bez poklasku, nie ma chętnych. U nas każdego rana gumiaki i roboczą kurtkę zakładają trzy osoby, które kończą pracę późnym wieczorem i jeśli mają jeszcze siłę to usiądą przy komputerze i coś napiszą lub chociaż poczytają. Ale rzadko mają tę „siłę”…
Do nowego domu pojechała w ubiegłym tygodniu nasza kochana Elza. Mamy już masę zdjęć z nowego miejsca i bardzo bogatą korespondencję mailową. Jest wspaniale i jest nowa koleżanka, podobna do Elzy tak, że prawie nie do odróżnienia. Miał jechać Żojo, jednak osobom, które nawiązały kontakt zależało na pomocy psu, który ma małe szanse na adopcję. I wybór padł na Elzę, która bardzo chciała jechać, bo dosyć miała już „życia stadnego”. Wskoczyła do samochodu i nawet się nie obejrzała. Jesteśmy na razie w stałym kontakcie i wszyscy są zadowoleni.
Jutro sprawdzamy potencjalny nowy dom dla Żojo. Zainteresowanie małym dość duże. Mamy kilka poważnych propozycji i wszystkie brzmią sensownie. Jeśli jutrzejsze warunki dla psa będą nam odpowiadały to Żojo pojedzie niedaleko od nas. Pisaliśmy już, że bardzo lubimy mieć nasze psiaki blisko. Między innymi dlatego też nie jesteśmy zainteresowani adopcjami zagranicznymi.
Ze schroniska w Sosnowcu do nowego domu pojechał samiec bernardyn, oddany przez właścicieli. Przez jakiś czas dom będzie miał statut „tymczasowego”. Bardzo dziękujemy tamtejszej organizacji prozwierzecej SOS Dla Zwierząt, a w szczególności Prezes Zarządu, Pani Anecie Motak, za pomoc w przeprowadzeniu wizyty przedadopcyjnej, wykonanie u psa testów na obecność chorób zakaźnych, przypilnowanie przeprowadzenia zabiegu kastracji, szczepień i czipowania. Jesteśmy w kontakcie z aktualnymi, tymczasowymi na razie właścicielami. Psisko ma teraz na imię Newton. Zdjęcia niebawem.
Trwa walka w dosłownym słowa znaczeniu o dalsze życie Bogusia. Za tydzień, w środę, jesteśmy umówieni w Olsztynie, na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, Wydział Weterynaryjny. Jedziemy z psem na badanie przewodnictwa nerwowego i konsultacje neurologiczne. Badała bedzie dr M. Kwiatkowska.
Fela ma cieczkę i awanturuje się.
Johnny Walker przeprowadził się do dużej zagrody. Z Agatą zaprzyjaźnił się od razu, z Wzorkiem nie od razu, ale teraz Wzorek jest zachwycony. Może sobie dłużej pospać, a „tamten niech pilnuje”.
Kaszmirowi znowu leci z ucha. Konieczny antybiotyk i już niebawem, bo wiosna i cieplej, jedziemy do lekarza na planowany zabieg.
U Ali bardzo dobrze. Łapka prawie zagojona i nic nie boli.
Natalka teraz przez kilka tygodni będzie uczyła się szczenięcego życia i nadrabiała stracony czas po długiej chorobie. I szukamy nowego domu.
Stefek pod kontrolą. Codziennie garść lekarstw, na które czeka i bardzo lubi. Nie można zapomnieć, bo Stefan pamięta i przypomina.
Jasiek nadal nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego konie są takie wielkie i stoją za płotem. On też stoi i szczeka.
Stivi po antybiotykowym leczeniu kamienia nazębnego pozbył się nawracających zapaleń górnych dróg oddechowych i zatok.
Halinka ma małą przepuklinę. Obejrzy lekarz, my obserwujemy.
Borys zakochany w Feli. Fela już nie jest taka grzeczna i lękliwa. Jakby ktoś podmienił psy.
Konie po zimie pełne energii. Zrzucają już zimową sierść. Trzeba znowu odrobaczyć (konie odrobaczamy co trzy miesiące, koszt odrabaczenia jednego konia ok. 50 zł). Już niedługo całe dnie i czasem noce będą przebywały na łące.
Znowu potrzebny trocoxil dla Kaszmira, Tomka i Marysi. Minął kolejny miesiąc. Może tym razem też ktoś z Państwa pomoże psom.
I wczoraj skończył się karsivan z darów od Pani Kasi z Poznania. Potrzebujemy aktualnie dla Bartka i Stefana.
Właściwie to wszystko nam się kończy albo już pokończyło.
Musimy być jednak bardziej aktywni w sieci, bo Świat o nas zapomina. A raczej pamiętają głównie ci, którzy błagają, żebyśmy zajęli się kolejnym niechcianym przez nikogo i nikomu niepotrzebnym „bernardynem”. A i oni szybko o psie zapominają, gdy już przywiozą do nas.